Klimat Polski, a w zasadzie to całej Europy Środkowej, ma pewną specyficzną cechę, która wywołuje u mnie (i chyba też u większości Polaków) spore niezadowolenie.
Polska leży w umiarkowanej strefie klimatycznej, a więc teoretycznie w jednej z dwóch stref najbardziej sprzyjających życiu i działalności człowieka.
Tą drugą strefą jest klimat podzwrotnikowy, czyli taki, jak panuje m.in. nad Morzem Śródziemnym.
Generalnie do najmniej sprzyjających człowiekowi obszarów na Ziemi należy strefa okołobiegunowa, gdzie najprościej mówiąc jest po prostu za zimno i o lecie nie ma w ogóle mowy, oraz strefa międzyzwrotnikowa, gdzie z kolei jest albo bardzo gorąco i wilgotno (klimat równikowy), albo za gorąco i sucho (klimat zwrotnikowy).
Polska leży w klimacie umiarkowanym ciepłym PRZEJŚCIOWYM, no i ten ostatni przymiotnik jest tu bardzo istotny.
Chodzi bowiem o napływ do naszego kraju skrajnie różnych mas powietrza, choć sam ten fakt nie jest jeszcze tak bardzo irytujący.
Poniżej uproszczona grafika z rodzajami i kierunkami spływu poszczególnych mas powietrza do naszego kraju.

W latach 90 ubiegłego wieku prowadziłem badania dotyczące m.in. częstotliwości napływu różnych mas powietrza do Polski, a konkretnie nad Wyżynę Śląską.
Przeanalizowałem tysiące map synoptycznych Europy, no i wnioski były – delikatnie mówiąc – niezbyt optymistyczne. Chodzi konkretnie o wiosnę, czyli porę roku bardzo lubianą przez większość osób.
Wiosną najzimniejszą masą powietrza, która może do Polski napłynąć, jest powietrze arktyczne i niestety właśnie o tej porze roku to powietrze napływa do nas najczęściej!
Jest to wynikiem specyficznego rozkładu wyżów i niżów w miesiącach wiosennych i związanej z tym północnej cyrkulacji powietrza.
To jest właśnie ta cecha, której w naszym – bardzo ciekawym skądinąd – klimacie najbardziej nie lubię.
Wiosną, zamiast cieszyć się ciepłymi dniami, często marzniemy z powodu napływu powietrza arktycznego do Europy Środkowej, w tym do Polski.
Tę regułę potwierdził chociażby zimny kwiecień w 2021 i 2022 roku, gdy przeważały dni chłodne z napływem arktycznej masy powietrza z północy. Nieco cieplejsze dni stanowiły jedynie krótkie epizody.
Niestety tegoroczna wiosna jak na razie również potwierdza tę zależność. W marcu mieliśmy już do czynienia z napływem powietrza arktycznego i podobnie będzie w pierwszej dekadzie kwietnia.
Czy kolejny raz kwiecień pójdzie na straty? Pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie powtórki sprzed roku czy dwóch lat. Śledźcie zatem moje kolejne prognozy kilkudniowe 😉